sobota, 5 listopada 2011

rozdział dwunasty

wpuściłem mamę, a ona od razu zauważyła, że jest ze jest ze mną coś nie tak.
-coś Ci jest synku, jesteś rozpalony...- powiedziała kładąc rękę na moim czole
-nie, nic mamo... możesz już iść... -zaświergotałem słodko, odpychając jej rękę.
-co Ci...- nie dokończyła, bo z łazienki wyszła właśnie Kate.
-już idę- powiedziała wychodząc.
Dziewczyna od razu wybuchła płaczem.
próbowałem ją zatrzymać, ale nie chciała wrócić.
pobiegłem za nią, bo wiedziałem, że poleci na przedszkole, do swoich przyjaciółek, ale nie wiedziałem, że to, co tam zobaczę będzie aż tak bolało...
***Kate***

Stanęłam na podeście, cała we łzach.
Myślałam że nie da się mnie pocieszyć, ale gdy adi zaczął wystukiwać rytm na swojej przenośnej perkusji, od razu na moją twarz wyjrzał uśmiech.
Paweł też zaczął coś brzdąkać na gitarze.
Dziewczyny wprowadziły mnie w rytm.
Zaczęła się prawdziwa zabawa.
Śpiewałam jak opętana, a anka, pati, chelsy i reszta dziewczyn cały czas mi wtórowały.
Pomagało mi to bardzo.
Piosenka była o nas.
O dziewczynach z naszej paczki, czyli moich najlepszych przyjaciółkach.
Wszystkie się dobrze bawiłysmy, puki nie zabrakło nam pomysłów na słowa.
Sprawnie zakończyłam piosenkę.
Całość wyglądała tak.
Mój płacz, przerodził się nagle w śmiech.
Ale po chwili przypominiałam sobie dlaczego wogule płakałam, a łzy znów zaczęły cisnąć się do oczu.
-Paweł...-zadukałam
on natomiast nic nie powiedział, tylko podszedł do mnie i przytulił.
-złamałam zaufanie mojej mamy...
-już dobrze...-pocieszał mnie,gładżac po włosach.
Gdybym wtedy wiedziała co się z tym wiąże...
Podniosłam wzrok na niego.
Wiedziałam, że nikogo już innego nie ma na przeczkolu, bo poszli zapalić.
Paweł pochylił się, i nasze wargi się spotkały.
Wiedziałam, że nie powinnam tego robić, ale nie mogłam oprzeć się jego ustom.
Ale po chwili wszystko co piękne, zmieniło się w koszmar.
Ktoś nagle odciągnął ode mnie Pawła, i ostrym ruchem przyłożył, a raczej popchnął, mnie na ścianę.
Tym kimś był Justin, który musiał to zobaczyć, i tu wparować.
W moich oczach stanęły łzy.
Nagle poczułam ostry ból na twarzy.
On mnie uderzył.
Uderzył mnie.
Justin... Chłopak któremu ufałam...
Nie kojarzyłam co się stało.
Wybiegłam z terenu zagrożenia jak opętana, do mojej szkoły, która była na przeciwko.
Nie wiedziałam co ze sobą począć.
Oparłam się z płaczem o ścianę, i zjechałam po niej na zimną podłogę.
Po chwili ktoś dotknął mojego ramienia.
-kate... Płaczesz?
************
sorka że znowu tak krótko, ale nie mam czasu.
Piszę na fonie, jest 21:36, a ja mam jutro na ósmą.
Sorka, na prawdę przepraszam.
Czytajcie dalej, i zapraszam na mojego pierwszego bloga:
http://my-new-life-is-you.blogspot.com/
komentujcie, błagam!
Z góry dzięki.
Kicia