czwartek, 31 maja 2012

rozdział 13


-hej, co Ci jest?-głos chłopaka brzmiał mi w głowie przez następne kilka sekund.
-kto ty?-spytałam, wycierając łzy z policzków.
-jestem Michał... Ale co się stało?-miał w głosie prawdziwą troskę.
-ja... Kate...-powiedziałam, gdy ten pomagał mi wstać.
-wiem... Widzę cię codziennie w szkole... Chodzę do klasy przeciwnej... Pamiętasz? Na dyskotece w pierwszej tańczyliśmy ze sobą...-zaśmiałam się przypominając sobie niższego ode mnie blądyna, z jakimś przebarwieniem na policzku.
Ale teraz tamten chłopiec zmienił się w mężczyznę, i jest wyższy o głowę, włosy nadal zostały pięknie złotawe, a oczy-zielone-teraz błyszczały.
-ta... Pamiętam-jeszcze raz się do niego uśmiechnęłam.
-ale... Co się stało?-próbował dalej.
-nic... Pokłóciłam się z chłopakiem...
-krew ci leci...-powiedział wydobywając z kieszeni chusteczki i dając mi jedną.
Wytarłam nos, rzeczywiście, krwawił.
-przepraszam...-powiedziałam odruchowo.
-za co? Że Ci krew z nosa leci? To ciebie powinien gość przeprosić, zawsze Ci tak robił?
-nie!-próbowałam obronić Justina, chociaż nie wiem po co.
-przestań już... Chyba go już nie kochasz?!
-ja... A co ją Ci się będę prowiadać, nawet cię nie znam!-krzyknęłam mu prosto w twarz, i odwróciłam się na pięcie aby odejść, ale ten złapał mnie za rękę, zatrzymując.
-co ty?! Weź mnie puść!-zaczęłam mu się wyrywać, gdy znaczyłam że po schodach wchodzi Justin.
Wystraszona przywarłam do Michała.
***oczami Justina***
Gdy znaczyłem że przytula się z następnym kolesiem, miałem już tego dosyć.
Właśnie odkryłem że Kate jest dziwką.
Tak, zdradzała mnie, i to z dwoma facetami naraz.
-chciałem z nią na spokojnie pogadać, ale nerwy mi puszczały.
Podeszłem, i przyłożyłem blondynowi prosto w te jego wystające, białe żeby.
Złapałem go za kołnierz i chciałem go znów walnąć, ale przez ramię tego dupka, zobaczyłem Kate, jej wystraszoną twarz, i łzy w oczach, i przypomniało mi się jak bardzo ją kocham...
*************
hurra! Napisałam!
Najpierw musiałam bloga skasować, a teraz go przywróciłam i ta dam!
Ok, kończę, bo biorę się za następnego bloga, papa!