czwartek, 29 września 2011

rozdział ósmy

Wiem.
Tu jest jeziorko.
Na około żaby.
Wiem.
Dużo żab.
Ale z kamienia.
Żaby z kamienia.
Wiem.
Że jeśli pujdę tą ścieżką, pod górkę...
Jak wyjdę, z parku...
Wiem... Skąd ja niby wiem, że po prawej stronie, będzie budka z lodami?!
Mam takie dziwne uczucie...
Czyżby DjVu
(czyt deżawi)?
Nagle drzwi otworzyły się z hukiem, a ja zerwałam się z łóżka.
-Kate, ty płaczesz?-spytała mama.
-nie.-odparłam całkiem spokojnie.
-ale...-jej dłoń powędrowała w okolice oczu.
Dotknęłam swojego policzka.
Był mokry.
Musiałam płakać przez sen.
-kate, co się z tobą dzieje? Cały weekend siedzisz w domu, nawet nie śpiewasz! Wygrana powinna cię cieszyć, nie smucić.
-ja... Przecież się cieszę z wygranej... Ale... Bez Pawła to już nie to samo.-wylałam wreszcie to z siebie.
Moja rodzicielka usiadła na łóżku i przyciągnęła mnie do siebie.
-czemu nie możesz po prostu mu powiedzieć że nic do niego nie czujesz? Powinien to zrozumieć.
-mówiłam mu... Ale on nie rozumie.
-przyjaźnicie się od przedszkola, i to uczucie ma wszystko zepsuć? Porozmawiaj z nim, dobrze?
-dobra.-obiecałam.
Mama ucałowała czule moje czoło, i wyszła z pokoju.
Sięgnęłam po telefon i wybrałam numer mojej najlepszej przyjaciółki: Chelsy(czyt. Czelsi)
mieszkała koło mnie, ale chodziła do innej szkoły(jeszcze do podstawówki, jak musicie wiedzieć to do szóstej klasy)
-nawijaj- usłyszałam po trzecim sygnale.
-mogę do cb wpaść?-spytałam.
-jasne
-jak słońce, słońce-powiedziałam, i pobiegłam do garderoby, żeby się ubrać.
************
-ok, to co oglądamy?-spytała chelsy.
Była już 23. I postanowiłyśmy, że zostanę u niej na noc.
-nie wiem... Może... Galerianki?-zaproponowałam
-nie, galerianki oglądaliśmy ostatnio
-może jakiś horror?-spytałam, wiedząc że i tak się nie zgodzi.
-nie, wiesz że nie lubię horrorów? Potem nie będę mogła spać!
-toć, chelsy, i tak nie będziemy całą noc spać, więc... Może chucky?(czyt. Czaki)
-dobra, to mogę obejrzeć.-powiedziała zrezygnowana.
***Justin***
w Polsce była noc.
Dojechaliśmy z Kennym do jakiegoś motelu, nazywał się chyba... grot... czy coś takiego.
z drugiej strony ulicy wyglądał tak.
był piękny.
zameldowaliśmy się, i poszliśmy spać.
chociaż... nie mówię o sobie...

sobota, 10 września 2011

rozdział siódmy

Leżałam na łóżku, i patrzałam w oczy mojego przyjaciela.
-nie kocham cię...-szepnęłam
-ale ja cię kocham Kate, kocham cię, chociaż spróbuj się we mnie zakochać, proszę...
-ale jak mam się w tobie zakochać? przyjaźnimy się od 11-nastu lat, a ty nagle się we mnie zakochujesz? może jeszcze powiesz że piszesz wiersze miłosne?!
-no... czasami.-spojrzał mi wymownie w oczy.
-Paweł... czemu ty mi to robisz?-spytałam- przecież... znamy się od tylu lat, mieszkamy obok siebie, widzisz mnie codziennie, a teraz... wyjdź.
nie wiedział co ma zrobić.
-powiedziałam, wyjdź!-próbowałam być stanowcza, ale do oczu cisnęły mi się łzy.
nie chciałam, żeby widział jaka jestem słaba.
znam go na wylot...
zawsze mogłam przejrzeć każdą jego myśl, a teraz?
on ogłasza, że mnie kocha, a ja mam to tak nagle odwzajemnić...
-nie zakocham się w tobie...-szepnęłam- to pewne, to fakt...-nagle, pod wpływem weny otworzyłam oczy.
złapałam za pierwszą lepszą kartkę, i zaczęłam pisać słowa:


Znam Cię od początku świata,
znam na pamięć, znam od zawsze.


Od dziecięcych lat wciąż razem


w piaskownicy, na huśtawce.


Znam Cię od początku świata,


twoja okna patrzą w moje,


a choć łączy nas tak wiele, 


nie zakocham się w tobie






ref: Nie zakocham się w tobie, to jest pewne, to fakt.


Wybij sobie to z głowy, póki jeszcze jest czas.


Nie zakocham sie w tobie, bo za dobrze cię znam.


Przecież czekam na kogoś, na ideał bez wad.






Więc dlaczego nagle teraz


w oczy patrzysz mi wymownie,


o miłości wiersze piszesz


i przychodzisz tylko do mnie.


Twoich wad arsenał cały


i wybiegów znam tysiące,


nic przede mną nie ukryjesz,


znam cię lepiej niż ktokolwiek.

odłożyłam długopis, i odśpiewałam, go 2 razy, aż uzyskałam odpowiednią melodię.
po paru minutach, przyszła pielęgniarka, i pozwoliła mi iść do domu.
***Justin***
Nie miałem ochoty śpiewać.
Ale czego się nie robi dla sławy...
a czego się nie robi dla osoby którą się kocha?
Ale przecież ty jej nie kochasz!-skarciłem się w duchu.
Nagle muzyka ucichła, i zorientowałem się, że koncert dobiegł końca
Poszedłem z powrotem do garderoby, i przebrałem się w strój codzienny.nie miałem ochoty paradować po ulicach Polski w białym dresie koncertowym.
tyle że nie wiedziałem jak mam się tam dostać.
Poprosiłem o pomoc Kennego.
pomógł mi.
Pojechaliśmy do gimnazjum Katolickiego, gdzie ostatni raz widziałem dziewczynę moich marzeń.

piątek, 9 września 2011

Rozdział szósty

Obudziłam się, leżałam na kozetce, u pielęgniarki.
Nie przypominałam sobie nic, poza czekoladowymi oczami Justina... I jego malinowymi ustami...
O Boże... Czyli to stało się naprawdę!
Wygraliśmy!
-obudziła się!-usłyszałam głos mojego przyjaiela, Pawła.
Był bardzo zmartwiony.
Bał się o mnie, w końcu przyjaźnimy się od przedszkola.
Gdy otworzyłam oczy, zobaczyłam, że wygląda jakoś dziwnie.
Miał podkrążone i czerwone oczy.
Nigdy, od 11 lat które się znamy, nie widziałam go w takim stanie.
-co się stało?-spytałam słabym głosem.
-byłaś nieprzytomna przez 3 godz.
-wygraliśmy?!-mój głos, już nie był aż tak osłabiony.
Był raczej pełen entuzjazmu.
-tak, kate, wygraliśmy.-powiedział zapłakanym głosem.
-co ci jest?-spytałam
-nic, tylko... Martwiłem się o cb.
-naprawdę? Oh, Paweł, jesteś taki kochany...-szepnęłam, i wtuliłam się w jego czerwoną bluzkę.
-kochasz mnie?-spytał, a w jego głosie słychać było lekki odcień nadziei.
-co, nie! Poprostu... No... Jesteś moim przyjacielem, i tyle!
-przecież wiem-powiedział.
Tego, co później zrobił, nikt by nie przewidział.
Pochylił się nade mną i...
Pocałował!
***Justin***
siedzę na sofie, i myślę.
-Za 10min wychodzisz!-krzyknął zza drzwi Scrappy.
-dobra!-odkrzyknąłem zbierając się do kupy.
Nie widziałem, co mnie wtedy opętało.
Czemu ja ją pocałowałem?
Przecież ona nawet ładna nie jest.
No... Chyba że włosy... I oczy i... Te jej usta...
Nie! Co ja niby gadam.
A może ja... Czy mogłem się zakochać?
***************************
sorrry że tak krótko(znowu) ale długo nie dodawałam, i myślę że narazie wam wystarczy.
ah, ten Justin...

piątek, 2 września 2011

rozdział piąty


Gdy wreszcie się ode mnie oderwał, cały świat zawirował.
Nie wiedziałam o co mu chodzi.
On tylko się uśmiechnął, i usiadł na ławce.
-zaśpiewaj coś wesołego, co?
-shakespire...- prawie że wysyczałam to słowo.
-tego też jeszcze nie ćwiczyliśmy.-wystraszył się Paweł.
-powiedziałam, Shakespire, str. 31-powiedziałam stanowczo, po czym zwróciłam się do Justina- wysłuchaj, zrozum tekst- zaczęłam śpiewać.
Justin znowu się na mnie gapił.
Miałam dosyć, refren wyśpiewałam z nieudawaną determinacją.
Wkurzył mnie tym, że od tak sobie mnie pocałował, i myśli że wszystko może.
To że jest gwiazdą, nie uprawnia go do wszystkiego.
Czemu ja wogule tak myślę?
Przecież ja go kocham.
Ale nie powinien tak robić, dopiero co zerwała z nim Selena.
Tak wyglądała moja walka z samą sobą, tocząca się w mojej głowie.
Gdy skończyłam śpiewać on wstał, i jako pierwszy zaczął klaskać w dłonie.
-macie szczęście, bo wasza wokalistka całuje prawie tak dobrze, jak śpiewa-zaśmiał się, a mi zakręciło się w głowie.
-czyli że...-wylałałam.
-mamy zwyciężców!-zawołał Bieber, a ja poczułam, że pod moimi stopami zaczyna brakować gruntu...
***Justin***
-mamy zwycięzców!-powiedziałem.
Kate przez chwilę stała w bezruchu.
Po kilku sekundach zachwiała się.
Chłopak od gitary, którego imienia nie pamiętałem, złapał ją w ostatniej chwili.
Nie wiem dla czego, ale gdy tak ją objął, strasznie uciążyło mi na sercu.
Czy to zazdrość?
Co ja sobie myślałem?
Po tym, jak on na mnie patrzy, można poznać że ze sobą chodzą.
Jaki ze mnie idiota, mieć takie głupie nadzieje, do dziewczyny której się nie zna.
To chyba nawet grzech.
Widziałem że dyrektor coś do nas mówi, ale nie słyszałem co.
Prosił nas chyba abyśmy wyszli.
Kenny pociągnął mnie za sobą.
************
no i koniec tego rozdziału.
Dzisiaj pierwszy dzień w nowej szkole, pierwsze siedem lekcji. Pierwszy ból ręki na Polskim. Heh.
Ale komentujcie, ok?
Z góry dzięki.
Ps-znalazłam następnego bloga o moim Justinku: http://mrsbieber.blog.onet.pl/Bohaterowie,2,ID400354572,DA2010-02-12,n
polecam.