sobota, 10 września 2011

rozdział siódmy

Leżałam na łóżku, i patrzałam w oczy mojego przyjaciela.
-nie kocham cię...-szepnęłam
-ale ja cię kocham Kate, kocham cię, chociaż spróbuj się we mnie zakochać, proszę...
-ale jak mam się w tobie zakochać? przyjaźnimy się od 11-nastu lat, a ty nagle się we mnie zakochujesz? może jeszcze powiesz że piszesz wiersze miłosne?!
-no... czasami.-spojrzał mi wymownie w oczy.
-Paweł... czemu ty mi to robisz?-spytałam- przecież... znamy się od tylu lat, mieszkamy obok siebie, widzisz mnie codziennie, a teraz... wyjdź.
nie wiedział co ma zrobić.
-powiedziałam, wyjdź!-próbowałam być stanowcza, ale do oczu cisnęły mi się łzy.
nie chciałam, żeby widział jaka jestem słaba.
znam go na wylot...
zawsze mogłam przejrzeć każdą jego myśl, a teraz?
on ogłasza, że mnie kocha, a ja mam to tak nagle odwzajemnić...
-nie zakocham się w tobie...-szepnęłam- to pewne, to fakt...-nagle, pod wpływem weny otworzyłam oczy.
złapałam za pierwszą lepszą kartkę, i zaczęłam pisać słowa:


Znam Cię od początku świata,
znam na pamięć, znam od zawsze.


Od dziecięcych lat wciąż razem


w piaskownicy, na huśtawce.


Znam Cię od początku świata,


twoja okna patrzą w moje,


a choć łączy nas tak wiele, 


nie zakocham się w tobie






ref: Nie zakocham się w tobie, to jest pewne, to fakt.


Wybij sobie to z głowy, póki jeszcze jest czas.


Nie zakocham sie w tobie, bo za dobrze cię znam.


Przecież czekam na kogoś, na ideał bez wad.






Więc dlaczego nagle teraz


w oczy patrzysz mi wymownie,


o miłości wiersze piszesz


i przychodzisz tylko do mnie.


Twoich wad arsenał cały


i wybiegów znam tysiące,


nic przede mną nie ukryjesz,


znam cię lepiej niż ktokolwiek.

odłożyłam długopis, i odśpiewałam, go 2 razy, aż uzyskałam odpowiednią melodię.
po paru minutach, przyszła pielęgniarka, i pozwoliła mi iść do domu.
***Justin***
Nie miałem ochoty śpiewać.
Ale czego się nie robi dla sławy...
a czego się nie robi dla osoby którą się kocha?
Ale przecież ty jej nie kochasz!-skarciłem się w duchu.
Nagle muzyka ucichła, i zorientowałem się, że koncert dobiegł końca
Poszedłem z powrotem do garderoby, i przebrałem się w strój codzienny.nie miałem ochoty paradować po ulicach Polski w białym dresie koncertowym.
tyle że nie wiedziałem jak mam się tam dostać.
Poprosiłem o pomoc Kennego.
pomógł mi.
Pojechaliśmy do gimnazjum Katolickiego, gdzie ostatni raz widziałem dziewczynę moich marzeń.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz